Jak i co?!…Hashimoto! Cz. I – moja historia

Otóż moja historia z tym Japończykiem trwa już dość długo a przynajmniej tak mi się wydaje. Teraz jak zaczynam układać sobie swoje zdrowotne puzzle to pojawia się coraz bardziej spójny obraz całości. Ale zacznijmy od początku…czyli może od okresu dzieciństwa! Uprzedzam, będzie to dość długi post chociaż postaram się zawrzeć tylko najważniejsze wątki związane z moją chorobą. Piszę to, po to aby pokazać jak może wyglądać życie osoby chorej i jak ignorowanie niektórych, z pozoru błahych objawów, może doprowadzić do rozwoju poważnej choroby. Post jest jak najbardziej subiektywny, nie ma w nim żadnych definicji, wiedzy medycznej ani wyników badań. Mam w planie wpis na temat Hashimoto, który będzie się opierał na tekstach źródłowych i wynikach badań, pojawi się on w kolejnych częściach opowieści o tej chorobie.

Odkąd pamiętam byłam niejadkiem, często bolał mnie brzuch, zdarzało mi się wymiotować w najmniej oczekiwanych momentach (np. w przedszkolu przy naleśnikach, w podstawówce na lekcjach) ale jakoś nikt się tym nie przejmował. Wszyscy mówili, że musiałam coś „zjeść co mi zaszkodziło” i tyle. W latach 80-tych i 90-tych w Polsce, nikt nawet nie myślał o alergiach pokarmowych i u mnie ta kwestia została zaniedbana ewidentnie. Moi rodzice nie przyłożyli się aby zbadać tę sprawę dogłębnie – oczywiście nie jest to zarzut do moich rodziców – chcę zwrócić uwagę na to aby mieć oczy szeroko otwarte gdy z dzieckiem coś się dzieje i to się powtarza co jakiś czas. To taka mała dygresja ale do rzeczy!

Gdy poszłam do liceum zauważyłam, że mam dość duży problem ze skupieniem się w trakcie lekcji, podczas nauki w domu zasypiałam przy podręcznikach lub wszystko mnie strasznie rozpraszało. Miałam zawsze suchą skórę, zaparcia (niestety muszę też o tym napisać), było mi zimno, ciągle miałam katar taki spływający do gardła, 1-2 razy w roku chorowałam na anginę i/lub grypę, przeszłam też mononukleozę, poza za tym zawsze bardzo ciężko było mi wstawać rano z łóżka – ciągle się spóźniałam na lekcje (przepraszam moją Panią od polskiego!).

Na studiach zaczęłam się interesować zdrowym odżywianiem i powoli instynktownie zmieniać swoją dietę. Na początku zaczęłam wykluczać cukier i śmieciowe jedzenie (chipsy, batoniki, fast foody). Nie jadłam nigdy jakiś ogromnych ilości takiego jedzenia bo w moim domu zawsze przykładano wagę do jakości jedzenia, ale mniej więcej dwa razy w tygodniu zdarzało mi się zjeść kebaba/pizze czy coś podobnego. W tym czasie też, oprócz wyżej wymienionych przypadłości, zaczęły się pojawiać różne inne dziwne dolegliwości: kołatania serca, problemy ze snem, okropna nerwowość – drażliwość, wahania nastrojów, problemy z cerą – duże, bolące, ropne pryszcze na linii żuchwy (na początku myślałam, że to od kosmetyków, jednak gdy odstawiłam wszystkie i przestałam się malować, one nie znikały a wręcz przeciwnie, pojawiały się następne). Chodziłam do lekarzy ale nikt mi nie pomógł, nawet nikt z nich nie zlecił mi badania hormonów tarczycy! Teraz już wiem, że od tego powinni zacząć…

Przełom nastąpił po paru latach gdy zaszłam w ciążę i trafiłam do bardzo dobrej Pani ginekolog położnik. Co miesiąc miałam wykonywaną ogromną baterię badań (na NFZ) i na jednym z pierwszych wyników badań wyszło, że jest to Hashimoto. Niestety nie miałam już tyle szczęścia z endokrynologiem, który powiedział mi, że „na tą chorobę się nie umiera i nie mam się czym martwić”. Przynajmniej zdiagnozowano co mi jest i mogłam sobie przeszukać internet aby dowiedzieć się skąd u mnie te wszystkie anomalie zdrowotne.

Całą ciążę przeszłam bardzo lekko, świetnie się czułam miałam mnóstwo energii pomimo, że nie brałam leków na tarczycę, ona w tym okresie miała jakieś ciążowe turbo doładowanie i wyniki badań były super. Koszmar zaczął się w trzecim miesiącu po porodzie. Zaczęły mi wypadać garściami włosy, miałam stany depresyjne, męczliwość a zarazem nerwowość. Dodatkowo zjedzenie każdego posiłku kończyło się przeraźliwym bólem głowy a obok mnie była mała istotka, która strasznie mnie potrzebowała. A ja nie mogłam się nią cieszyć bo moje zdrowie było w fatalnym stanie. Nieco sytuacja się poprawiła gdy zaczęłam przyjmować letrox jednak nadal czułam się źle, lekarze znowu nie mogli mi pomóc i pozostał mi jedynie internet.

Wtedy na początku postanowiłam przejść na dietę bezglutenową i bezmleczną, powoli i małymi krokami. I o ile rezygnacja z produktów mlecznych nie była dla mnie problemem to już z glutenem było dużo gorzej. Dla wszystkich zainteresowanych dlaczego tak się dzieje polecam książkę „Dieta bez pszenicy” Williama Davisa. Nie było łatwo, krew pot i łzy. Jednak udało się i teraz mija już 2,5 roku bez glutenu:) ! Potwierdza się stare przysłowie, że „dla chcącego nic trudnego”.

Z biegiem czasu, z ilością przeczytanych książek i prześledzonych blogów podejmowałam różne interwencje poprawiające moje zdrowie (protokół autoimmunologiczny, detox cukrowy, program naprawy swoich jelit, odpowiednia suplementacja) i z każdym następnym krokiem było coraz lepiej. Jednak nie byłam do końca zadowolona ze swojego samopoczucia – cały czas byłam rozdrażniona, nerwowa, miałam „mgłę umysłową”, zapominałam wątki w rozmowie a szczytem było zapomnienie pinu do telefonu. Swoją drogą nie wiem czy kiedyś mieliście coś takiego ale jest to straszne… Rozładował mi się telefon więc go podłączyłam do ładowarki, włączyłam. Wyświetla się prośba o podanie pinu a ja gapię się w ekran i dziura… Czarna, po prostu najczarniejsza na świecie dziura… No nie wiem, po prostu nie wiem jaki jest mój pin a przecież tysiąc razu go wpisywałam! Co się dzieję?! O co w ogóle chodzi! Gdzie jest mój pin?! I w tym momencie pomyślałam sobie, że to chyba tak się czują ludzie chorzy na Alzheimera. Mówię Wam straszne uczucie, wprost przerażające! W końcu wytężyłam mój umysł i znalazłam ten pin ale to doświadczenie było okropne. Ale wracając do złego samopoczucia i innych dolegliwości to cały czas czułam się jakoś tak źle, mało co mnie cieszyło i nie wiedziałam dlaczego tak jest. Przecież wykonałam tak ogromna prace nad sobą i swoim życiem – trwało to 2 lata! W końcu przełom nastąpił gdy przeszłam z Letroxu na NDT (Natural Desiccated Thyroid) i teraz widzę ogromną różnicę, po prostu czuję się jak zdrowa osoba. Wszystkie te dolegliwości ustąpiły, jakbym przebudziła się ze snu a raczej z koszmaru.W moim przypadku do „pełni szczęścia” brakowało właśnie tego jednego elementu.

Bardzo ważne jest holistyczne podejście do siebie, swojego zdrowia– bez tego nie ma szans na wyzdrowienie. Po tym wszystkim widzę, że być może gdybym wyeliminowała dużo wcześniej gluten ze swojej diety, być może ta choroba by się nie rozwinęła. Tak! Obarczam gluten o rozwój mojego Hashimoto bo ewidentnie w dzieciństwie i przez całe moje życie mi on szkodził!

Jeżeli czujemy się źle, musimy szukać przyczyny i nie poddawać się w tych poszukiwaniach!

Mam nadzieję, że ten post komuś z Was pomoże, może ktoś z Was ma podobne objawy a może już macie zdiagnozowane Hashimoto i chcielibyście się dowiedzieć czegoś więcej na jego temat. Zapraszam do śledzenia mojego bloga bo w kolejnych częściach o Hashimoto będą się pojawiały informacje medyczne, definicje, wyniki badań, linki do stron, które ja czytałam i z których czerpię swoją wiedzę na ten temat.

Miłego dnia dla wszystkich! 🙂

31 uwag do wpisu “Jak i co?!…Hashimoto! Cz. I – moja historia

  1. Świetnie się to czyta, bardo motywująca.
    Artykuł jest tak bardzo trafny, taki identyczny z moimi objawami że czytam tekst jakby był dokładnie o mnie.

    Polubienie

  2. dziękuję Ci za ten post… świetnie się go czyta… ja też mam zdiagnozowaną chorobę Hashimoto i chyba doszło do mnie jeszcze nietolerancja na gluten – po przeczytaniu w internecie jakie są objawy to myślę, że na 90% niestety ją mam. A to za sprawą tego, że moja córcia właśnie jest w szpitalu, trafiła tam z silnym bólem brzucha i okazało się, że ma nabrzmiałe jelita, które mogą być spowodowane właśnie nietolerancją glutenu. I tak po nitce do kłębka doszłam do tego, że i u mnie jest sporo oznak, które mogą świadczyć właśnie o tej nietolerancji…

    Dzięki za tego bloga

    Polubienie

  3. Dziękuję za post, bardzo mi pomógł! Mam stwierdzone początki hashimoto i biorę się za swoją dietę. Dodatkowo staramy się z mężem o dzidziusia, a wiem że hashimoto utrudnia te starania! 😯 Twój post bardzo mnie zmotywował! Na pewno będę sledzila bloga 😊 Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Cieszę się, że moja historia może komuś pomóc. Początki zmiany nawyków żywieniowych niestety mogą być trudne ale trzeba być silnym i zdeterminowanym bo nasze zdrowie jest najważniejsze a tym bardziej gdy obok nas jest człowieczek, który nas potrzebuje najbardziej na świecie:) Jeżeli masz dopiero początki Hashimoto to bardzo możliwe, że nie będziesz miała problemu z zajściem w ciążę bo choroba jeszcze się nie rozpanoszyła w organizmie;) Życzę Wam owocnych starań i dużo zdrowia 🙂

      Polubienie

  4. Ciekawe czy moje Hashimoto jest od glutenu. Mój brat miał jako dziecko zdiagnozowaną celiakę. Moja matka ma też Hashimoto. Ciekawe czy to się jakoś wiąże. Jakie badania są na tolerancję glutenu?

    Polubienie

    1. Dzięki za komentarz:) Nie jestem lekarzem ale pod koniec sierpnia moja córka będzie miała pełną diagnostykę w kierunku alergii na gluten. I teraz tak: można wykonać badania w kierunki rozpoznania celiakii + badanie w kierunku alergii na gluten a także badanie w kierunku nietolerancji glutenu. Są to różne badania ale nazw konkretnych Ci nie podam bo ich nie znam. Jeżeli jesteś zainteresowana konkretami to będę mogła się wypowiedzieć w tej kwestii dopiero we wrześniu kiedy to już będziemy miały te badania za sobą:) Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

      1. Dziękuję Ci za ten artykuł.Od dziecka borykam się z tymi samymi objawami co Ty. Właśnie odebrałam wyniki badań tarczycy jeszcze nie byłam u endo ale chyba mam początki hashimoto…..jestem przerażona. Napisz proszę coś więcej o NDT -gdzie to można kupić?

        Polubienie

      2. To ja Ci dziękuję za miłe słowa:) tutsj jest mój post o NDT https://realhealthhunter.wordpress.com/2016/02/10/jak-i-co-hashimoto-cz-2-ndt-natural-desiccated-thyroid/
        Ja swoje tabletki zamawiałam ze strony http://www.inhousepharmacy.vu . Wiem, że tutaj można zakupić NDT http://zdrowietarczycy.pl/chce-kupic-thyroid-s/ ale ja nie nie jestem w stanie powiedzieć jakiej jakości jest lek sprzedawany tam bo ja akurat go nie przyjmowałam.

        Polubienie

      3. Ja mam hasi i ze dwa lata temu zrobiłam nietolerancje pokarmowe i wyszły mi orzechy i papryka więc myślałam, że gluten mogę jeść ( ja nie z tych co są uzależnione od chlebka ale kalafiorek z bułeczką to już tak). Przed świętami wielkanocnymi odstawiłam gluten i nabiał, na początku maja byłam na diecie warzywno-owocowej i po tej diecie odstawiłam też cukier i teraz dopiero czuję się dobrze. Dlatego też myślę, że gluten może nie wyjść w nietolerancjach a jak masz hasi to musisz go po prostu nie jeść.

        Polubienie

      4. @bb – masz rację, ja wychodzę z przekonania, że przy Hashi, gluten bezwzględnie należy odstawić nawet jeżeli nie wychodzi w testach na nietolerancje. Słyszałam o tej diecie warzywno-owocowej. Czy to jest może ten post dr Dąbrowskiej? Dr Dąbrowska twierdzi, że dzięki temu postowi można się całkowicie wyleczyć z Hashi ale myślę, że bardziej tutaj chodzi o remisję choroby:)

        Polubienie

  5. Witam. Ja również choruję na Hashimoto od kilkunastu lat. Koszmar. Ciągle czuję się senna i zmęczona. Mimo , iż staram się nie jeść glutenu, to wcale nie czuję się lepiej. Zrobiłam kiedyś test na nietolerancję pokarmową i okazało się, ze niewiele mogę jeść. Myślę, że Natural Desiccated Thyroid pomógłby mi poprawić jakość mojego życia. Czy można to zamówić w Polsce przez internet? Czy ktoś zamawiał?

    Polubienie

    1. Dzięki za komentarz:) Przy Hashi gluten i nabiał należy bezwzględnie wyeliminować. Spróbuj przejść na protokół autoimmunologiczny jest duża szansa, że będziesz się czuła lepiej. Dodatkowo w przypadku gdy masz już zrobione testy na nietolerancje, wyeliminowałaś te produkty z diety, które Ci szkodzą i nadal czujesz się źle, to dobrze byłoby spotkać się z jakimś sensownym dietetykiem, który na podstawie Twoich objawów, podpowie Ci jakie badanie należy jeszcze wykonać. Ponieważ przyczyna Twojego złego samopoczucia może mieć jeszcze inne podłoże. Tutaj jest mój post o NDT https://realhealthhunter.wordpress.com/2016/02/10/jak-i-co-hashimoto-cz-2-ndt-natural-desiccated-thyroid/.
      Ja swoje tabletki zamawiałam ze strony http://www.inhousepharmacy.vu

      Polubienie

    1. Przed NDT brałam 25µg Letroxu (połowę tabletki 50µg) i zamówiłam NDT w dawce 1/2 grain (32,5 mg). Po przejściu na NDT czyli na początku brałam 16,25 mg NDT jednego dnia a następnego 8,125 mg (czyli naprzemiennie połowę tabletki jednego dnia i ćwiartkę następnego). Teraz gdy mój organizm już „zaakceptował” NDT, biorę codziennie połowę tabletki czyli ok 16,25 mg. Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

      1. To mało brałaś Letrox-u,a próbowałaś kiedyś Novothyral?
        Ad. dieta warzywno-owocowa- tak Dąbrowskiej. Ona mówi, że miała przypadek odrośnięcia tarczycy po diecie. Myślę, że jest to możliwe tylko trzeba wykluczyć wszystkie pokarmy, które niszczą tarczycę.

        Polubienie

      2. Tak, brałam bardzo małą dawkę bo zaczęłam przyjmować hormony dopiero wtedy gdy wyniki TSH (około 6m-cy po porodzie) zaczęły mi wariować i wtedy lekarz zdecydował się na przepisanie Letroxu. Wtedy taka dawka była dla mnie wystarczająca oczywiście tylko w odniesieniu do wyników TSH, bo moje samopoczucie było fatalne a wyniki prawidłowe 😛 Nie, nigdy nie przyjmowałam Novothyralu. Bardzo mnie właśnie intryguje ta dieta warzywno-owocowa. Powiedz mi proszę czy Ty byłaś na konsultacji u dr Dąbrowskiej czy Korzystałaś tylko ze wskazówek w necie podczas stosowania tej diety?

        Polubienie

      3. Jeżdżę tam dwa x do roku, chodzę na wykłady. Jestem pod wielkim wrażeniem wiedzy Pani dr Dąbrowskiej. Byłam też u niej na konsultacji i mówi, żeby robić dietę.
        Bardzo dużo zmieniłam od tego pierwszego razu. Bardzo w to wierzę ale pewnie jeszcze trochę przede mną. Bardzo źle się czułam zimą wiec dlatego doszłam do wniosku żeby poodstawiać różne rzeczy i dopiero teraz poczułam się lepiej. Od miesiąca nie biorę już tabletek odwadniających.

        Nie uznaję lekarzy, którzy leczą tarczycę na podstawie TSH.

        Polubienie

      4. A mogłabyś napisać gdzie jeździsz na te wykłady i gdzie ta Pani przyjmuje? Już dłuższy czas się nad tą dieta zastanawiam, może czas na jej wypróbowanie:) Ja też nie uznaję takich lekarzy, może to głupie z mojej strony ale teraz chodzę już do lekarza tylko po skierowania na badania kontrolne niczego innego się po nich nie spodziewam 😛

        Polubienie

      1. Ja jeżdżę do Gołubia „U Zbója” tam zawsze w poniedziałek rano jest wykład, w pierwszym tygodniu o diecie a w drugi poniedziałek o zdrowym jedzeniu po diecie. Zawsze przed wykładem i po obiedzie Pani dr przyjmuje pacjentów w gabinecie.

        Polubienie

  6. Mam subkliniczną niedoczynność tarczycy ( tylko TSH jest ponad normę, od lat jest na poziomie 10-14). Kiedyś brałam Euthyrox i jeszcze inny lek, którego nazwy nie pamietam, TSH spadło, ale miałam po nich żółtaczki mechaniczne, więc najdłużej brałam syntetyczne hormony przez miesiąc. Teraz muszę zmniejszyć TSH, bo nie mogę zajść w ciąże, czy uważacie, że NDT to dobry wybór i jaka dawkę mi radzicie? Ewentualnie jakieś inne pomysły, jak można „zbić” TSH?

    Polubienie

  7. Dzień dobry Pani Marto. Jestem ciekawa – jak się Pani czuje teraz, po trzech latach kuracji naturalnym wyciągiem z tarczycy świńskiej. Czy tarczyca ma się już dobrze? Czy musi Pani stale zażywać NDT? Mam (miałam?) podobny problem zdrowotny. Zaordynowano mi 0k 75 euthyroxu. Nie pamiętam czy to było mg czy mcg, gdyż tę terapię zarzuciłam. Trzy lata temu przeprowadziłam 4 tygodniowy post dr Dąbrowskiej. Przekonałam się również o dobroczynnym działaniu jodu pierwiastkowego (w postaci płynu Lugola). Uzupełniam selen (SEL-BRCA1) i kontroluję, inne kluczowe przy dysfunkcjach tarczycy pierwiastki, czyli żelazo, chrom, cynk, miedź.Czuję się dobrze, ale odnoszę wrażenie,że być może warto siegnąć po NDT. Proszę o odpowiedź. Życzę zdrowia. Maria Zajączkowska.

    Polubienie

    1. Dzień dobry,
      trochę późno ale lepiej późno niż później 😁 czuję się bardzo dobrze, chcę zrobić update mojego postu i podsumować trochę to NDT. Przyjmuję codziennie NDT, suplementację. Na usg lekarz od kilku lat nie widzi postępu degradacji tarczycy, czyli jest ok🙃

      Polubienie

  8. Czytam to i jakbym czytała opis swojego własnego życia z jedyna różnica że zajść w ciążę nie mogłam dotąd i Jeszce długa droga przed mną. Bardzo pomocny wpis zarówno część I I II Czy mogłabyś wskazać jak znaleźć lekarza w Polsce który wypisze NDT ? Jak do tego dotrzeć? Jestem na levotyroksynje którą oczywiście w niczym nie pomogą i wciąż nie znalzlam lekarza który byłby zainteresowany wyprowadzeniem mnie z tego stanu tarczycy ?

    Polubienie

    1. Dziękuję Ci za miłe słowa:) Z tego co się orientuję od jakiegoś czasu prawo się zmieniło i dozwolone jest sprowadzanie NDT np. z USA na własny użytek tzn. chyba max 2op. Dobrze by było jakbyś to jeszcze sprawdziła bo nie jestem do końca pewna dozwolonej ilości. Gdy zamówisz ze strony z której ja zamawiałam wtedy nie potrzebujesz żadnej recepty;)
      Jeżeli chodzi o lekarza to przykro mi ale nie znam żadnego, pogooglaj może ktoś wyskoczy.
      W Polsce nie produkuje się NDT (z tego co wiem) a recepta byłaby uwzględniania tylko w Polsce. Tak czy siak będziesz musiała sprowadzić NDT z zagranicy więc raczej polska recepta będzie nieprzydatna.

      Polubienie

  9. Dzien dobry.
    Chciałam zapytać czy wiesz skąd mogę sprowadzić Thyroid?
    Mam Polska receptę,ale niestety muszę zrealizować ją zagranicą, niestety wszystkie moje źródła sprawdziły i nie jest tam dostępny ten lek.
    Z góry dziękuję
    Pozdrawiam Kasia

    Polubienie

    1. Możesz spróbować sprowadzić Niemiec i najlepiej z jakiegoś miasta przygranicznego ponieważ w Niemczech wymagana jest recepta od niemieckiego lekarza ale w miastach przygranicznych wiem, że akceptują również polskie recepty. Powodzenia:)

      Polubienie

Dodaj komentarz